zmień stronę poprzednia strona spis treści następna strona

Dominik Szczerba - kobiecość pospolita

Saudek Po przeczytaniu repliki Marzeny odniosłem wrażenie, że wkradło się między nas pare nieporozumień i niedomówień. Z pewną częścią jej wypowiedzi najwyraźniej się zgadzam, ale obawiam się, że właśnie ta część nie odnosi się do tego co chciałem przekazać.

Marzena chce zdemaskować moje oczekiwania pod adresem poezji. To pierwsze nieporozumienie, gdyz ja od sztuki w ogóle nic nie oczekuję. To nie sztuka mówi tylko człowiek - i to do niego kieruję swoje oczekiwania. Po drugie, zostalem odebrany jako nierozróżniający piękna od społecznych kanonów urody miłośnik laleczkowatej kobiecości - nic dziwnego więc, że nie mogę udźwignąć tej innej, szorstkiej o niej prawdy. Moje opublikowane w ostatniej Arytmii zdjęcie pt. "operacja" zostało użyte jako argument przeciwko mojej niekonsekwencji myślenia - kolejne nieporozumienie. Przede wszystkim zdjęcie nie traktuje o menstruacji (co sugeruje tytuł zdjęcia). Poza tym pochodzi z większego, odrębnego cyklu (który wkrótce zagości w naszej galerii). Ale właśnie ten fragment jej wypowiedzi dał mi sygnał, że jest szansa na porozumienie. Pod przypuszczoną przez nią krytyką odnośnie rajskich klimatów podpisuje się bardzo chętnie. Jej obrazy niewątpliwie są inne od tego, co chcieliby sobie wyobrażać pospolici konsumenci damskiej urody (hej, czyż nie do takich jest zaadresowany Cosmopolitan?) - ale są pospolite, jeśli chodzi o sposób, w jaki obrazują płciowość człowieka. Paradoksalnie: to właśnie inności w poezji Loli najbardziej mi brakuje, i to być może mogłem byłem bardziej uwypuklić, bo to najwyraźniej kolejne nieporozumienie. Przedstawiony tam sposób postrzegania i myślenia jest najzupełniej pospolity i to czy przedstawione obrazy są gorzkie czy też nie, jest tu bez większego znaczenia. Dla przykładu: identyczny przekaz znajduję w znalezionej niedawno internetowej galerii "Omnitan" (www.omnitan.art.pl). To samo pospolite myślenie, choć dla odmiany na słodko. Tyle odnośnie nieporozumień. Teraz szczegóły.

Tak, po uwzględnieniu poprawki na adresata moich oczekiwań, Marzena ma rację. Od ludzi oczekuję prawdomówności, dążenia do piękna oraz zgodności tego co mówią z tym w co wierzą. Polemikę kieruję nie przeciw poezji jako językowi, którym Lola mówi o świecie a przeciw światopoglądowi, który głosi. Wbrew jej deklaracji, istotą przekazu tej poezji nie jest inna, trudna do zaakceptowania kobiecość na przykładzie mającej brzydzić zakłamane pospólstwo menstruacji (gdyby w Cosmopolitanie można było oglądać takie zdjęcia byłbym stałym czytelnikiem). Bo tu się pewnie zgadzamy: są na świecie neurotyczni mężczyźni, którzy po obejrzeniu porodu nabawili się impotencji. Ale nie jestem już taki pewien, czy zgadzamy się oboje, że są także neurotyczne kobiety, które w swojej atrakcyjności cielesnej widzą jedyny i najważniejszy atrybut kobiecości. Pozują do słodkich zdjęć reklamowych, gdzie śliczne, świeżo upieczone mamusie wcierają pachnący kremik w różowe ciałko słodkiego pupuństwa i tym samym biorą czynny udział w podtrzymywaniu zafałszowanego wizerunku kobiety i macierzyństwa. Istotą przekazu Marzeny jest nieprawdziwy (poprzez niepełność) obraz obu płci. Mężczyźni w jej świecie są odpychający, powierzchownie traktujący kobiety, oczekujący od nich wyłącznie pastelowych klimatow. Bezlitośnie obnażona zostaje ich chęć kontrolowania, bezuczuciowość, instrumentalne traktowania seksu. Słowem - brutalni, brzydcy a ich sperma "ma paskudny smak" (to cytat z wiersza "swiat mariny, zapiski z cypru", a nie moje zwidy, co zarzuca mi Marzena). Z pewnością nie jest to obraz, jaki życzyłaby sobie oglądać większość mężczyzn (bo jest w nim dużo prawdy), co do tego jesteśmy najwyraźniej zgodni. Ale czy taki obraz mężczyzny w oczach kobiety jest inny od powszechnie przyjmowanego? Uważam, że jest jak najbardziej pospolity - ale nie to mnie irytuje. Drażni mnie jej sposób postrzegania kobiet: słabe, uległe, bezradne,Saudek niezdolne do najmniejszego sprzeciwu wobec złych mężczyzn. Pełne dekadentyzmu wieczne niewolnice wspólnie użalają się nad własnym upodleniem, wszak jedyne co im pozostało to liczenie wygasłych gwiazd. Być może Lola tak właśnie widzi kobiety - jest to obraz pospolity, ale niepełny. Aby otrzymać niezakłamany obraz opisywanych przez nią sytuacji należy mających niezłe rżnięcie pospolitych facetów uzupełnić o będące wreszcie porządnie rżnięte pospolite kobiety. Tego mi brakuje w jej obrazach.
Do tego tekstu dołączam parę zdjęć Saudka (Magazyn arytmia nie ponosi żadnej odpowiedzialności w związku z zamieszczeniem przez autora w/w reprodukcji - przypis red.). Stanowią one wg. mnie dużo trafniejszą diagnozę stosunków damsko-męskich niż jednostronna poezja Marzeny. Niestety - jak widać z zawartej w pretensjonalnym zakończeniu odmowy kometarza - Marzena nie ma siły udźwignąć tej prawdy. Chce wierzyć, że większą winę ponoszą jednak niedobrzy mężczyźni. To bardzo pospolite podejście, nie tylko wśród kobiet (Eichelberger i jego "prawda" o kobiecie bez wstydu)... Na szczęście nie wszystkich.

Bynajmniej, nie zarzucam Marzenie, że jej spostrzeżenia są wyssane z palca i nie mają odbicia w rzeczywistości. Moim zdaniem taki jest właśnie pospolity obraz pospolitej męskości i kobiecości. Zauważył to już dawno dziadzio Freud. Jego psychologię kobiety można streścić w paru słowach: "potwierdzone klinicznie: kompleks penisa i wrodzony masochizm". Mężczyznom także się oberwało, są urodzonymi sadystami, a wszystko to ma oczywiście podłoże fizjologiczne. Na szczęście Freud miał zdolnych uczniów takich jak Karen Horney czy Erich Fromm, którzy poddali rewizji pewniki Mistrza i rozszerzyli zakres zaganienia. Krytyka, jaką Karen przypuściła na Freudowską teorię kobiecej seksualności czyta się z wypiekami na twarzy - to dopiero jest sprawdzian charakteru, zwłaszcza dla kobiety, gdyż Horney, choć burzy stereotyp wrodzonej słabości kobiecej, w zamian oferuje jedynie bolesną zmianę myślenia kobiet o sobie. A to jest niewygodne dla pospolitych przedstawicieli płci obojga. Kolejnym paradoksem może być to, że w swojej poezji Marzena przyjmuje Freudowską (a więc męską) diagnozę świata, podczas gdy ja biorę stronę kobiety - Karen Horney.

Polemikę Marzeny otrzymałem w ostatniej chwili (8.02.2000). Przed ukazaniem się tego numeru pewnie nie zdążę zajrzeć na stronę, na którą Marzena mnie zaprasza. Ale na pewno to zrobię; jednocześnie zapraszam ją do naszej (mojej i Małgorzaty) internetowej galerii (www.republika.pl/artx). Wrażeniami proponuję podzielić się w następnym numerze, gdyż wątpię, iż zdążymy całość korespondencji umieścic w tym numerze Arytmii. Sprawa jest otwarta a ten numer Arytmii - mam nadzieję - nie ostatni. Pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że ewentualna kontra Marzeny nie będzie tak przesycona matczyną troską o moje dobro jak poprzednia.

Dominik Szczerba [ szczerba@particle.phys.ethz.ch ]------------------------





poprzednia strona ||| spis treści ||| następna strona
aktualny: flash ||| archiwalia ||| linki ||| kontakt ||| spis autorów |||